W Polsce prawie dwukrotnie szybciej zwiększa się zainteresowanie medycyną estetyczną, aniżeli wynosi średnia na całym świecie - poinformowano w piątek na konferencji prasowej w Warszawie poświęconej najnowszym trendom w tej dziedzinie.
Fot. Pixabay.com
Prezes LEA Vivacy Polska Joanna Szendzielorz powiedziała, że w skali globalnej rynek medycyny estetycznej zwiększał się w latach 2015-2016 średnio o 8,2%, podczas gdy w Polsce o 12-15% „Wzrosła w naszym kraju akceptacja tych zabiegów i wywołują one coraz mniej kontrowersji” – podkreśliła.
Prezes Laboratoires Vivacy Group Waldemar Kita powiedział, że rynek medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej w 2016 r. po raz pierwszy przekroczył na świecie 8,5 mld euro, a w 2020 r. zwiększy się do około 12 mld euro.
Z medycyny estetycznej najchętniej wciąż korzystają Amerykanie. Na Stany Zjednoczone w 2016 r. przypadało 46% światowego rynku medycyny estetycznej. Coraz bardziej jednak są nimi zainteresowani Azjaci. „Na kraje azjatyckie w minionym roku przypadało 22% tego rynku, ale w 2020 r. ich udział wzrośnie do 25%. W Europie spadnie on z 25% (w 2016 r.) do 23% w 2020 r., a w USA – z 46 do 44%” – powiedział Kita.
Najbardziej popularne są zabiegi bazujące na wypełniaczach, takich jak kwas hialuronowy czy hydroksyapatyt wapnia. Przypadała na nie ponad jedna piąta wszystkich zabiegów medycyny estetycznej. Na drugim miejscu jest toksyna botulinowa (znana jako botoks).
Przewiduje się, że w najbliższych latach wzrastać będzie popularność zabiegów konturowania ciała (np. powiększanie biustu i pośladków, modelowanie ramion oraz korekty niedoskonałości tkanek miękkich – przyp. PAP). Zwiększa się również zainteresowanie medycyny estetycznej okolic intymnych (np. powiększanie warg sromowych i łechtaczki).
"Jeszcze niedawno medycyna intymna budziła jedynie uśmiech, ale w ostatnich latach stosunek do nich mocno się zmienił. Uważam, że zainteresowanie nią będzie teraz szybko się zwiększać" - podkreślił Waldemar Kita.
Joanna Szendzielorz stwierdziła, że z medycyny estetycznej korzystają głównie kobiety, na które przypada aż 92% zabiegów, ale coraz częściej decydują się na nie również mężczyźni. Najczęściej są to panie w wieku 40-60 lat, ponad jedna trzecia jest po 50. roku życia. Głównym powodem poddania się tym zabiegom jest chęć poprawienia sobie samopoczucia. Częściej również decydują się na nie osoby, które są bardziej aktywne społecznie.
Według Kity, o ile w Europie najbardziej popularne są zabiegi wykorzystujące kwas hialuronowy, to w USA króluje botoks. „Uważam, że z toksyną botulinową nie należy przesadzać, poza tym daje ona efekt jedynie przez kilka miesięcy, bardziej trwały jest kwas hialuronowy” – przekonywał.
Obydwa preparaty pełnią jednak nieco inną role. Botoks wygładza zmarszczki mimiczne twarzy, szczególnie na czole, wokół oczu czy ust. W przypadku bardzo głębokich i utrwalonych zmarszczek toksyna botulinowa może być niewystarczająca. Wtedy lepszy efekt może dać skojarzenie terapii kwasem hialuronowym oraz toksyną botulinową.
Szendzielorz zwróciła uwagę, że rosną wymagania i oczekiwania wobec medycyny estetycznej, które nie zawsze mogą być spełnione. „Niektóre osoby domagają się zabiegów, które nie powinny być u nich wykonywane, jednak zawsze znajdzie się lekarz, który się tego podejmie” – podkreśliła.
Jej zdaniem lekarze zajmujący się medycyną estetyczną w Polsce są dobrze wyszkoleni, a jakość zabiegów medycyny estetycznej jest na ogół wysokiej jakości. Nikt jednak nie chce czekać zbyt długo, np. miesiąc lub dwa miesiące, aż zostanie przyjęty w gabinecie medycyny estetycznej.